“Horror”, “tragedia”, “masakra” to słowa, które w poniedziałek można było usłyszeć na wrocławskich przystankach. Niecenzuralne zwroty padały znacznie rzadziej, być może Wrocławianom udzieliła się już atmosfera świąt? Aura temu sprzyjała, sprzyjały też świąteczne światełka, które na wrocławskich supermarketach rozbłysły już kilka dni temu. Niestety bajkowe widoki kończyły się po wyjściu na ulicę – korki, spóźniające się autobusy i tramwaje nie przyjeżdżające wcale – taki widok czekał dziś na pasażerów wrocławskiej komunikacji miejskiej.
Do południa zima unieruchomiła tramwaje linii 4, 11, 14, 24 oraz 75. Uszkodzeniu uległa sieć trakcyjna nad al. Hallera. Kto chciał dojechać komunikacją miejską do pracy musiał wyjść wcześniej niż zwykle. Chyba żadna linia w centrum nie przyjeżdżała zgodnie z rozkładem. Niechlubny rekord pobiły w południe autobusy linii 122, które w pewnym momencie miały grubo ponad półtoragodzinne opóźnienie. Kolizje i wykolejenia się tramwajów (m.in. 4 na Kazimierza Wielkiego) skutecznie zdezorganizowały życie pasażerów podróżujących wrocławskimi tramwajami.
Godzina 17:00, większość Wrocławian kończy pracę i udaje się na przystanki by wyruszyć do domów. Na Rondzie Regana, jednym z największych węzłów komunikacyjnych we Wrocławiu panuje ogromny harmider. – Siedemnastka, a co tu robi siedemnastka? – zastanawiał się jeden ze studentów, który chwilę wcześniej skończył zajęcia na Politechnice Wrocławskiej. Tłum oczekujący od kilkudziesięciu minut na jakikolwiek tramwaj w stronę Galerii Dominikańskiej ożywił się, na peron drugi wjeżdża tramwaj, tłum przemieszcza się w okolice drzwi, jednak motorniczy ich nie otwiera. “Tramwaj uszkodzony” widnieje na tablicy i pojazd odjeżdża z “Grunwaldu” na pusto, później przyjeżdża podobna maszyna i znów słychać jęk zawodu.
W końcu pojawia się kolumna autobusów, na jej końcu “D” w którym starszy pan zastanawia się skąd tu tyle ludzi? Pasażerowie wchodzą do środka, jednak kilka osób rezygnuje z podróży w ścisku. Kierowca kilkakrotnie próbuje zamknąć drzwi, w końcu się udaje i autobus powoli odjeżdża. Możemy być szczęśliwi bo po kilku dziesięciominutowym oczekiwaniu czeka jeszcze tylko kilka minut w korku i będziemy cieszyć się z powrotu do domu.
Pierwszy dzień zimy okazał się dla wrocławskich pasażerów niezbyt udany, pozostaje mieć nadzieję, że w najbliższych dniach wszystko się unormuje i droga do pracy nie będzie przypominała wyprawy na biegun.